wtorek, 12 listopada 2013

Listopdzie czy już przyszedłeś?

Listopadzie, zacząłeś mrozić!
Dlaczego to robisz mojemu sercu?
Dlaczego znów każesz czekać miesiąc?
Wnętrze jest me wulkanem,
Ciało raz upada, raz wstaje,
Ale tak czołgam się i czołgam,
W stronę światła, które mnie uwolni.

A myślisz, że to tak łatwo być poetą?
Patrzeć jak już niemal wszystkie liście,
Leżą na ziemi i czekają na pierzynę ?
A ja jakby za nimi spoglądam w niebo,
Czekam kiedy Bóg ześle puch,
Który będzie się topił,
Na moich rumianych policzkach.

Czekałem aż tyle dni aby Ci to napisać,
Że mi nic nie straszne, ani mrozy ani rozłąka,
Bo wiesz listopadzie nauczyłem się czekać,
Nawet Twój chłodny charakter wytrzymam,
Nawet to, że dopiero w Twój ostatni weekend,
Będę mógł tulić swą ukochaną, to nic!
Ważna jest miłość wzajemna wiesz?

Trochę zabawimy razem listopadzie,
Myślę, że będziesz mi towarzyszył,
Kiedy będę pisał w Twojej obecności,
Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
Kocham Boga, a Bóg kocha mnie,
Choć zawodzę, On mi wybacza,
Wie jaki jestem słaby,
Od kiedy się urodziłem,
Byłem słabiutki i płaczący,
Dziś jestem silniejszy,
A choć płaczę nadal,
Jestem mężczyzną,
Który chce się rozwijać,

Podążając za Chrystusem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz