niedziela, 31 marca 2013

Źródłem jesteś którę piję i bronią, którą walczę

Zapewniasz mnie Panie o ofierze swego Syna jednorodzonego Jezusa Chrystusa przez słowa apostoła Pawła. Ja i bez tego potwierdzenia jestem pewien tego, że cudowna śmierć, ofiarowana za moje grzechy była doskonała. Duch święty, który napełnił moje ciało manifestuje się we mnie, unosząc mą duszę ku Tobie Panie. Nowe stworzenie we mnie uczyniłeś i choć zło walczy o mnie, by przywrócić poprzedni porządek, nie uda mu się, bo dałeś mi tarczę wiary i sprawiedliwość Bożą, na którą się powołuje. Sam siebie sądzić nie będę, bo jam nie jest ani sędzią, ani katem, bo to Twoje działania są w okręgu mojej osoby, aby mnie ocenić i to nie w swoich oczach chcę być dobry, lecz w Twoich, bo mój wzrok zupełnie niemiarodajnie mierzy, jeśli nie patrzę przez pryzmat Twoich słów Ojcze.

Dałeś mi poznać element duchowej walki, w której zły chce naszego upadku. Lecz nie tylko dla samego upadku chce nas ubrudzić, lecz dla zajęcia umysłu naszego myślami na ten temat, abyśmy od Ciebie ojcze oddalali się coraz bardziej, aż wir zła nada nam inny kierunek. Dałeś mi jednocześnie broń przeciw powtórzeniu zła, jakim jest Słowo Twoje i chwała Ci za to Panie! Nie tylko pokarmem wzmacniającym jest dla mnie mowa Twoja, lecz również uniwersalną bronią w modlitwie mojej, abym mógł powołać się na zwycięstwo Chrystusowe, tam na Golgocie. Przez to zwycięstwo grzech został zgnieciony w Twoim doskonałym i ponadczasowym planie zbawienia, dziękuję Ci za to Ojcze.

Powołałeś mnie do głoszenia prawdy, jaką jest świadectwo mojego uratowania, jakie mi ofiarowałeś. Nie zamierzam go zmarnować, lecz będę Cię wychwalał i radował się z Twoich darów i talentów, jakimi mnie obdarowujesz. A ilekroć będę upadać, będę oczyszczał umysł przychodząc do Ciebie, aby myśli moje znów nie zostały zaprzęgnięte do pracy kpiących sił demonicznych, lecz ku Twojej chwale będę ręce wznosić. Pragnę obwieścić światu, że mnie podnosisz i za Twą miłość chcę podziękować i za prowadzenie przez Twoje Słowo, którego skutek jest moim celem w uświęceniu mojej duszy, którą niech prowadzi Duch Święty, którego na mnie wylałeś, aż do końca moich dni, niech wszystkie one będą podporządkowane tylko i wyłącznie Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi.

sobota, 23 marca 2013

Potrzebuję byś mnie prowadził

We mnie jest jakiś błąd. Błąd w postępowaniu, jak luka w programie komputerowym. Potrzebuję naprawy, niczym zepsuta maszyna, skrzywiony robot na taśmie produkcyjnej, potrzebna mi łatka, która zalepi dziurę, nie da przystępowi do czegoś, co może zagrozić mojej postawie. Chcę iść na przód, ale żeby moje kolana były ugięte, kiedy będę prosił Ciebie Panie o to, czego mi potrzeba. Ja wiem przed sobą tyle, co Ty o mnie wiesz. Ty patrzysz na mnie, chcesz mi dać miłość, ja patrzę w Twoim kierunku wyciągając ręce po nią. Lecz czy nasze dłonie się dziś spotkają? Czy ja będę umiał prosić, wtedy, kiedy upadam i leżę pod ciężarem głazu własnego życia? Gdyby nie Twoja siła, nigdy bym się chyba nie podniósł z ziemi, na którą przez zło swego postępowania z przeszłości się sprowadziłem, dziękuję Ci, za to, że jesteś i byłeś wtedy, żeby mnie wyciągnąć z dołka.

Pamiętam ze szkoły, że człowiek gra w teatrze życia, a ludzie to aktorzy, którzy są kowalami własnego losu. Zgodzę się z tym, lecz nie do końca. Patrzę na życie swoje i innych i w swoim czasem też zdarza mi się udawać coś bardziej przed samym sobą chyba, bo kogo ja chcę oszukać? Ciebie Boże nie oszukam przecież choćbym się skrył i tak mnie widzisz, jesteś wszechmocny i wszechwiedzący, więc jaka jest moja siła w przeciwstawieniu się prawdzie, która jest Twoim pragnieniem i moim, by gościła w moim sercu, zakorzeniona przez Twoje słowa. Jakbym oszukał człowieka, to tak, jakbym oszukał znów siebie, ale i Ciebie nie oszukam w żadnym wypadku. Czy ludzie są dziś aktorami? Jak najbardziej, bo "tak" brzmi dziś "może", a "nie" brzmi dziś "chyba". Zmęczony jestem tym Panie! Proszę daj mi siłę, by to zmienić.

A kowalem losu jest nikt, bo los nie istnieje, bowiem moje życie, jest w Twoich rękach Panie! Ja mogę stawiać kroki i robię to, raz lepiej, raz gorzej, lecz od Ciebie uczę się, jak żyć. Nie chcę postępować pochopnie, ale nie chcę też być opieszały w swoich poczynaniach tutaj na świecie, bo wiem, że jest na to za mało czasu. Działaniem musi być moje życie, nie snem, bo niczym Apostołowie przed ukrzyżowaniem usnę i zapomnę czuwać, a do tego czasu chcę dać Ci siebie kształtować i zniwelować to, co mnie od Ciebie oddala Ojcze w niebie. Dałeś mi piękne słowa, które są dla mnie nauką, muszę wyciągnąć z Twojej nauki wnioski, bo dziś Ty mnie uczysz i Twoja miłość jest mi nauką, a nie ograniczenie własnego świata do samego siebie. Ty dziś jesteś na moim piedestale, Ciebie chcę wielbić i dziękuję Ci, za to, że jesteś moim przewodnikiem, po mojej ścieżce życia, którą sam mi wytyczyłeś na długo jeszcze zanim się urodziłem.

wtorek, 19 marca 2013

Uderz w kamień, rozwiąż więzy

Ludzie dziś na ulicach nie żyją tylko przemieszczają się za wzrokiem swoim. Jedzą jakby byli martwi, jedzą po to, aby nie być głodnym. Piją, aby nie pragnąć. Żyją jakby serc nie mieli, bo uczuć pozytywizmu młodej Polski próżno szukać w miastach szarych, które już przecież młode nie są. Jakie są ich serca? Dokąd zmierzają ludzie dziś Panie? Mam wrażenie, że są jak zwierzęta - jedzą, piją, rozmnażają się i umierają, bez większego celu. A przecież tak nas Panie ukształtowałeś, że każdemu z nas przypisałeś osobowość, zdolności, pociechy i usta, aby te uśmiechały się do świata, a nie były zaklejone grymasem strapienia.

Ludziom dałeś serca krwiste, abyśmy używali ich do wyrażania swych uczuć, niekoniecznie negatywnych, ale tych wesołych, pełnych radości z Twojej chwały i piękna Twojej miłości. Ojcze Niebieski przynoszę Ci dziś serca każdego człowieka tej ziemi, który jest utrapiony, proszę bądź dla niego pocieszeniem. Niech nasze serca nie będą ze skały, lecz będą współczujące i przepełnione Twoją idealną miłością, skorą do przebaczenia oraz miłosierdzia.

Otrzymaliśmy od Ciebie w darze również duszę, którą możemy okazać światu jacy jesteśmy. Lecz dziś mało kto ma ochotę na to, aby siebie wykrzyczeć. Wszystko musi być wygładzone i zgodne z tłumem. Panie jestem rozgoryczony światem, który cały dąży do ujednolicenia wszystkiego. Takie przedmioty jak w reklamie, takie słowa jak w romansach, takie same dążenia do idealizmu człowieka, który wszystko musi mieć najlepsze i jak najwięcej. A gdzie jest wiara Panie? Dlaczego ludzie odwracają się od Ciebie Ojcze i człapią donikąd? Panie proszę zawróć tą rzekę życia i usuń wstyd człowieka, który przecież w głębi duszy chce być sobą, w Twoim wymiarze kreowania dobroci i wolności. Stworzyłeś nas na swój obraz i podobieństwo, więc naturalną rzeczą powinno być dążenie do doskonałości, lecz nie tej ziemskiej, ale duchowej. Tak kocham Cię Panie, bo przejrzałem na oczy gdy mi objawiłeś, że Duch święty jest moim obrońcą, że człowiek nie może stać się królikiem, o Duchu dziękuję za Twoją obecność!

Stworzyłeś nas tak aby nas wypełniać. Stworzyłeś nas nie po to, abyśmy byli jak zwykłe zwierzęta, które chcą przedłużyć gatunek, ale dałeś nam rozum, duszę, serce, a to wszystko po to, abyś mógł wylać na nas Ducha i abyśmy mogli przyjść do Ciebie. Dlatego proszę niech będzie rozpalać przebudzenie duchowe na tym świecie i powiększać się, aż do Twojego przyjścia, abyśmy wszyscy mogli radować się Twoją chwałą Panie! Chwalę Cię i wywyższam, bo jesteś Tym, który umie się najlepiej zatroszczyć o nasze życie, aby te nie było puste, ale pełne, abyśmy się spełniali idąc na ścieżce życia, którą Ty będziesz oświetlał promieniem prawdy, pokoju i radości.

poniedziałek, 18 marca 2013

Alarm dla świata!

Wojna pod niebem trwa, a serca ogniem atakowane są nieustannie. Śmierć chce być rozegrana przez zło, lecz Bóg pragnie dla nas wojowników światłości dobra, które jest zwycięskie. On jest początkiem i końcem dlatego lew ciemności świadom zbliżającego się kresu czasów pożera swe ofiary, a żądze jego są nienasycone.

Dlatego Alarm przeciw złu! Alarm na końcu świata! Alarm dla ludzi!. Syreny wyją nieustannie, bo świat zgorzknienia walczy ze światłem. Alarm przeciw uległościom! Alarm przeciw żądzy pieniądza i bierności wobec zbliżającym się niebezpieczeństwom.

Obudź się świecie, bo zginiesz, pożerając swój własny ogon. Obudź się duszo ludzka, wyjdź z sideł zła. Prawda jest twoim uwolnieniem, krew Chrystusa oczyszczeniem, woda życia odrodzeniem. Niech język będzie twój będzie czysty, odrzuci zwodnicze drogi bluźnierstwa i ludzkich ograniczeń. Niech oczy twoje zwrócone będą ku chwale Bożej, bo kiedy w ziemię będziesz wiecznie spoglądać upadniesz. Niech szczęściem będzie twoim obecność Boża, a będzie twoim zwycięstwem nad złem, które walczy o dusze nasze, są one bowiem nieustannie zagrożone przez ataki złego. A ciało niech twoje będzie czyste, aby mogło zostać napełnione Duchem, który odtąd będzie twoim nowym życiem.

niedziela, 17 marca 2013

Sierść najerzona w pogoni za szczęściem

Marzeniem jest sennym moim kocim. Marzenie to jest jedno z tysięcy, poukrywane w sercu moim. Delikatność jest na duszy mojej wpisana skrobnięciem ptasiego pióra. Na rękach są rany od nieostrożności w świecie. Patrzę więc w niebo i zastanawiam się jak złamać to, co jest krępujące w sercu moim. Tak więc poeta musi napełnić swój szklany pojemniczek na atrament i pisać znów, ale ręcznie, bo musi trenować swoje pismo, przez krzywo stawiane literki, na skrawku pogniecionego papieru.

A litery te poukładają się w słowa, słowa w zdania, zdania w wersety, wersety w opowieści, aż wreszcie opowieści złączą się w jedną całość, co stanie się historią. Historia ta będzie z serca wypływać i będzie szczera, bo poeta chce być sobą. Zamruczy kot i będzie czekać, aż mysz wybiegnie z kryjówki, a ten będzie ją gonić, aż mu się ogon zwinie za plecami. A jak już to stworzonko ucieknie, on znów się będzie czaił przy norce i będzie czekał, aż ta znów wyjdzie. I tak będzie przychodzić co dzień w oczekiwaniu na spełnienie swojego marzenia złapania jej.

Artysta wędruje przez ten świat, chociaż nie wyprowadza się na wędrówkę, porzucając swoje miasto rodzinne, on zawsze do niego wraca. Chociaż czasem pragnie stać się pielgrzymem, ma chyba za małą odwagę do tego, aby wyruszyć w drogę i opuścić swój dom, choć nie widzi innego rozwiązania, aby zaznać czegoś innego. Dlaczego jednak wraca? Do wspomnień? Do radości z przebywania w tych stronach? Sam próbuję sobie odpowiedzieć na to pytanie. Powołany jestem do tego, aby wrażliwością swoją zmienić swoje otoczenie. Zmieniać ludzi, dać im radość i szczęście. Smutek mój był nieraz z utraty, ale dziś radość jest z dzieciństwa, z niemowlęctwa, ale przyjdzie czas na dojrzałość i spełnienie swej służby Panu, którą buduję już teraz.

Więc kładzie się już spać Koci Poeta, bo choć tworzy nocną porą, kiedy gwiazdy świecą za oknem jego domu, on potrzebuje snu, aby jutro znów mógł tworzyć kolejne historie, które będą jeszcze lepsze od tych, które wymyślił tej nocy. A wierzy on, że ku Bożej chwale wzrok swój będzie podnosił, bo w ziemie to on się już nie zamierza wpatrywać, chyba, że będzie podziwiać kwiaty albo lot pięknych motyli na wietrze spokoju.


środa, 13 marca 2013

Światłem oświetlasz mi drogę

Światło spłynęło na mnie i masz rację Panie. Masz rację w tym Ojcze, że my nie szukamy dziś Twoich oczu, lecz oczekujemy Twoich rąk. Nic nie dając w zamian oczekujemy, aż Ty ześlesz na nas łaskę, jednocześnie mając ciernie we własnych sercach. Jakże jesteśmy niegodziwi wobec nie tylko świata, ale i samych siebie! Boże wstyd mi za swoje czyny, ale też za czyny tego świata. Tak bardzo me serce chce zmienić bieg rzeki tej rzeczywistości, aby ludzie wreszcie poznali się na Tobie i chcieli iść drogą, którą Ty im wytyczyłeś. Tak się raduję z tej możliwości!

Nie będę ograniczony w swoim świecie emigracji poza Twoimi oczami, przed którymi nie schowam się przecież, jak próbowali tego Adam i Ewa w raju. Przecież moje serce przed Tobą Boże jest nagie, co z tego, że oszukam siebie i Ciebie będę próbował, skoro Ty wiesz, jaki ja jestem? A idąc dalej, po co mam mamić innych i nieść brzemię oszustwa na własnych barkach, przez co mógłbym upaść? Zupełnie mi to niepotrzebne, chcę być wolny w Tobie Chrystusie, więc nigdy nie będę sam sobie szczędził słów krytyki i będę gardził własnymi upadkami, dążąc do tego, aby ich unikać najmocniej z całego swego serca!

Ciało swe na oczyszczenie wody życia oddałem, lecz co z myślą, która tak zawodzi o Panie? Wznoszę ręce ku Tobie i oddaję Ci rozum swój, którym mówisz, abym się nie posługiwał w czasie, kiedy będę Ciebie poszukiwać. Stworzyłeś piękną mą duszę i serce, kreatorem jesteś wyśmienitym, jeśli chodzi o indywidualistów, jakim i ja jestem. Dziękuję Ci za wszelkie moje talenty i za życie tutaj na świecie. Życie jako przedstawiciela Twojej łaski, dobroci i miłości. Jestem przepełniony szczęściem, lecz pracuj nade mną proszę, abym mógł dostrzec to, co muszę wyciąć ze swojego życia, abyś Ty mógł wstawić tam coś duchowego. Wyrwij ze mnie złe owoce, bo Duch Twój, który mieszka we mnie pragnie wydać dobre owoce, a złe strącać na ziemię, aby użyźniały glebę, by drzewo życia przez doświadczenia mogło wyrosnąć, aż ku Twoich stóp Panie :)


niedziela, 10 marca 2013

Manifest artysty wobec świata

Ja poeta skromny i uniżony w wiedzy swojej przed światem staję i przynoszę swój manifest. Jako, że dla Boga moje bytowanie na tym świecie jest czymś więcej, niż dla nieprzyjaciół tego świata, wraz ze złem, które chce mnie unicestwić oświadczam,że brzydzę się tym, co w świecie uznawane jest za popularne. Brzydzę się buntowi przeciwko dobru, odrzucam wszelką akceptację złych czynów. Wypowiadam swoje niezadowolenie, zgorszenie wobec wszeteczeństwa tego świata. Ja poeta wybrany do głoszenia prawdy zwycięstwa Jezusa Chrystusa ogłaszam, że wydaję swoje ciało na to, aby zostało prowadzone wyłącznie przez Ducha. Podpisuję akt woli przeciwko pożądliwościom tego świata, szczególnie przeciwko tym, które chcą zanieczyścić ciała nasze, które są świątynią Ducha Świętego, przez którego słowa wypływają z ust naszych.

Przeciwstawiam myśli swoje przeciwko światu, lecz Bogu służąc mówię: Jestem wierny w wierze swojej, która powstała na gruncie skalnego odrodzenia duszy mojej. Śmierć, która na mnie dokonała się przez utopienie starego człowieka jest trwała. Manifestuję zniszczenie grzechu, dzięki nowonarodzeniu mojego wewnętrznego ja. Artysta, który został we mnie ukształtowany przez wrażliwość na tle przeszłości dziś wyjawia przed światem zwycięstwo napełnienia naczynia, jakim jestem. Nie ma we mnie pustki, bowiem zostałem napełniony po brzegi wodą życia. Jest ona narażona niczym źródła tego świata na zanieczyszczenia, lecz przychodzę, aby zostać oczyszczonym z win przed sędzią sprawiedliwym, a potrafiącym wybaczyć.

Ja stojący tutaj w opozycji wobec tego, co "powinienem, czego mi nie wolno, a co muszę zrobić" ogłaszam, że słowami moimi będzie kierować Chrystus i prawdą chcę się posługiwać, a prawdą i wyzwoleniem jest Słowo Boga, które spisali prorocy, święci oraz uczniowie Zbawiciela. Ja poeta tutaj na ziemi nazywam siebie uczniem Chrystusa i nie wstydzi się tego serce moje, lecz jestem przepełniony dumą, że mogę nieść światu miłość wyzwolenia, pokoju i radości.

Postanowienia końcowe manifestu poetycznego roku 13, 2 tysiące lat po narodzinach naszego Pana Jezusa Chrystusa dnia 10 marca, kiedy kwiaty jeszcze nie zakwitły, a rosa niedługo pokryje wszystkie łąki wokół domu mojego, jawią się następująco:

1. Jezus jest królem tego świata, ma zwierzchność nad siłami ciemności.
2. Ja jestem tylko człowiekiem, lecz sługą jestem Pana naszego, który patrzy na nas i obserwuje.
3. Dzieckiem Bożym jestem, pokornym swemu Ojcu w Niebie.
4. Opozycją stoję wobec świata, jednocześnie ogłaszam, że światłość jest tak wielka, że może rozświetlić nawet największy mrok.
5. Kierunkiem mojego życia jest postępowanie według przykazania miłości.
6. Uśmiech jest moją bronią przeciwko rozpaczy i samotności.
7. Modlitwą jestem w łączności ze swoim Panem, który kieruje moim ciałem, myślą i uczuciem wobec tego, co mnie otacza.
8. Wreszcie wiarę swą wyznaję przed światem bez wstydu, świadom ucisku, wyśmiewania, lecz Bóg jest żywy prawdziwy i warty poznania, niezależnie od zaawansowania życia i śmierci tutaj na ziemi.

Amen

piątek, 8 marca 2013

Zraniony, lecz wierny

Jestem przy tej ziemi stojący i chwiejący się. Na środku pola walki. Do moich rąk i ramion przywiązane liny, które ciągnięte są przez wszystkie rzeczy, które mnie otaczają. Wokół lew zła ryczy mi nad uchem, próbując mnie ogłuszyć, lecz ja zatykam swe uszy i rycząc mu do paszczy odganiam jego pragnienia zjedzenia mnie w całości, a nawet po kawałku się nie dam! Na kolana padnę jeśli będzie trzeba i światłością oślepię ciemność tego świata, która tak bardzo chce mną zawładnąć. Padam z goryczy nad własną słabością, lecz Ty Panie patrzysz na mnie i jesteś blisko, podnosisz mnie prawicą swej prawdy.

Przychodzę do Ciebie wyprać dziś swoje szaty, bo brudne są po dzisiejszej walce. Przychodzę z skruszonym swym sercem, kiedy plecy przez lwa podrapane, a w rękach wbite strzały ogniste. Wybacz mi Panie, bo choć niedoświadczonym jestem jeszcze Twym wojownikiem, wiernie wracam do Ciebie, po krew Chrystusową, którą myjesz moje rany. Twoje oczy zapłakane moją porażką patrzą na mnie ze smutkiem, a ja płaczę ku Tobie, lecz łzy me ocierasz, wyciągając strzały wbite w moją pierś.

Oddaję Ci więc me szaty, a Ty proszę w wodzie życia wypierz je mój Ojcze, abym jutro znów mógł stanąć do walki ze złem i zwyciężyć w Twoim imieniu. Walkę swą nie z duszą toczę, lecz z ciałem, nie z tym co Twoje Panie, lecz z tymi, co przeciwko Tobie. Kłamstwem wobec siebie, mnie i Ciebie chcą mnie pokonać, lecz prawdą jest Twoje życie, które przez Syna swojego dałeś nam przez jego śmierć na Golgocie, chwalę Cię za to mój Panie. Przygotuj mnie więc przez modlitwę moją na jutrzejszy dzień, bo zły został już pokonany, tam na krzyżu i nie ma prawa znów rodzić zła na tym świecie, który Ty stworzyłeś Boże.

poniedziałek, 4 marca 2013

Za dzień cały przy blasku Bożej chwały

Słońce mnie raziło dziś Panie! Ach jak cudownie raduje się moje serce, patrząc to jak słońce, które nam stworzyłeś Ojcze dla światła życia tutaj na ziemi wreszcie wyjrzało zza chmur. To cudownie mieć promyk słońca na policzku i jeszcze rankiem jak wygania z łóżka, aby móc oddać Ci chwałę i uwielbienie. Pełen jestem Twojej Bożej energii, która jest w moim sercu, które tak mocno Cię kocha!
Wieczorem jeszcze dałeś mi widok gwiazd. Piękne niebo obsypane gwiezdnym pyłem! Czuję sie taki malutki jak na to patrzę, wiedząc, że one są oddalone tak bardzo ode mnie.

Ale mimo tego, że jestem taki malutki, wobec świata i wszystkiego co mnie otacza, a przede wszystkim przy Tobie najmocniejszy Boże, to jestem ogromnie szczęśliwy. Choćby szatan chciał mnie zniszczyć, to nie poddam się, bo w Tobie ma obrona! W Twojej łasce mam zbawienie, chcę więc wygnać wszelkie zniszczenie! Stare życie zginęło we mnie i już nie wróci, nie pozwolę na to, aby ktokolwiek chciał mną kierować, bo ciało moje należy do Ciebie, a ja przez świętą moc, którą Ty mnie obdarzasz Boże, mam władzę nad swoim ciałem. Ty masz mi pośrednictwo i Ty mną kierujesz, jesteś moim drogowskazem, a dopóki sam jestem na tym świecie w cielesności swojej, Ty nią rozporządzasz.

Cóż jeszcze mogę Ci rzec Panie? Moje serce Cię wywyższa ponad wszystko to, co mnie otacza. Odrzucam wszystko, co nie jest Ci miłe, nie chcę byś smucił się z mojego powodu. Wstyd mi za każdą złą chwilę tutaj na ziemi, lecz ufam Tobie, że przez swoje miłosierdzie wybaczysz mi moją niedoskonałość.

Cieszy się poeta, że słów ma tyle, aby oddać Tobie chwałę. Jesteś źródłem wody życia, której pragnę. Chcę prosić Cię, abyś napełniał mój bukłak poety-wędrowca, abym nigdy nie musiał być spragniony. Przydaj mi swojej miłości, abym mógł oprzeć na Tobie swoje oczekiwania Panie! Ufam Tobie, więc prowadź mnie do upragnionych łąk, gdzie uczuć będę mógł wyzwolić choć na chwilę przez Twoje błogosławieństwo wiano. Jestem pewien, że Ty jeden z nas dwóch wiesz co jest dla mnie najlepsze. W tej ufności pragnę pozostać, a choćby ktoś mi dał choć jedną wątpliwość, ja zaprzeczę, bo wiem, co już od Ciebie otrzymałem, a za to serdecznie Ci raz jeszcze dziękuję, chwała Tobie Boże i uwielbienie.

piątek, 1 marca 2013

Dlaczego jestem kotem?

Skoro kocie marzenia, to dlaczego Koci Poeta? Skoro ani ogonka włochatego nie ma, ani futerka puszystego, ani nawet wąsików zanurzonych w kocim mleczku. Więc gdzie ten kot jest w poecie, który wierszem pisze swą prozę, tu na ziemi, na oczach Boga jedynego, królującego nad nim w swym królestwie? Ja chyba wiem, gdzie kotem jestem, a gdzie nie. Tylko ja mogę to odpowiedzieć, że nie tylko przez umiłowanie do zwierząt, kocich przyjaciół z lat nastolatka przemawia w imieniu autora słów kocich marzeń się objawia. Jest jeszcze w charakterze artysty coś kociego z zachowania.

W artyście kocia jest niezależność i to, że własnymi ścieżkami idzie. Nie przez drogę przechodzi, a obok żółwia przeskoczy, a za gąsienicą pobiegnie, za motylem wyskoczy ponad trawy, a potem jeszcze gdzieś za ptakiem pofrunie i do stawu wpadnie, bo ten mu uciekł ze swojego wodopoju. Kocie ma jeszcze przywiązanie do człowieka, ale teraz jakby trochę inaczej.

Ja artysta już nie wrócę do swojej kociej opowiastki sprzed lat, kiedy to zmarznięty kotek wraca do domu przemoczony od deszczu za oknem i wtula się w swoją koteczkę. Bo tamten kot to inny kot niż teraz porusza się wśród traw na tym świecie. Artysta się zmienia diametralnie, choć tworzy już prawie pół życia swojego, już lat  9 przecież, ale nadal pragnie swoich marzeń. Lecz te kształtowane przez kocią determinację są nadal takie piękne.

Poeta chyba sam się zastanawia gdzie jego indywidualizm włożyć w ramy tego świata? Bo nie szedł nigdy przed światem tylko obok świata. Teraz idzie przeciw światu, ale i dla świata. Przeciw złu, które chce go zniszczyć, ma miecz wiary i prawdy, którym przecina kłamstwo i zniewagę. Dla świata chce natomiast nieść jasność i piękno miłości serca Boga Ojca z nieba. Artystyczne pojęcie niesienia pomocy samego siebie chcę rozszerzyć na pomoc innym, bo nie dość, że samemu ma się zbyt wiele, to komuś innemu chcę dać coś, czego ten nie ma.

Ja w zadumie patrzę Boże i czuwać się staram. Z otwartymi oczyma patrzę w Niebo, oczekując Twego znaku. Twej radości dałeś mi dostatek, dziękuję Tobie za ten uśmiech na mych ustach, niech on nigdy nie niknie w cieniu zła tego świata. Przebiję się Twoją prawdą ku światłości, a ona zapłonie w nas tu na ziemi, jakby miała nas oślepić. Poznam Słowo Twoje każde i będę je jadł i trawił i myślał nad nim i żył nim. Pozwoliłeś i pokazałeś mi duchowe życie, pełne wzniosłości, radości i pewności siebie. To największy dar jaki mogłeś mi dać, za niego jestem Ci bezgranicznie wdzięczny Panie.