wtorek, 26 lutego 2013

Dzieckiem jestem Twym radosnym

Bycie Twym dzieckiem Boże jest niesamowite. Nie dlatego, że świat już nie patrzy na mnie, lecz Ty jesteś przy mnie. Ja dla świata jestem nikim, lecz dla Ciebie jestem kimś szczególnym. Nie po to powołałeś mnie i w tym świecie umieściłeś, bym błądził, lecz po to, abym Twoją ścieżką szedł. A droga ta jest tylko jedna, Tylko Ty wiesz jaka, lecz ja wierze i ufam, że właściwa. Zwodnicze są przeciwności mego życia, a przeciwnik nasz próbuje mnie strącić ze szczytu. Lecz nie wie, że będąc niesiony Twoim wiatrem nie upadnę, a choćby zrzucili mnie w przepaść, ja uniosę się na rękach Twojej miłości, Chwała Tobie Panie, za Twe dobrotliwe poruszenie, dla mego serca!

Wlałeś ducha we mnie, abym modlił się w nim i umacniał. Rozpalasz moje serce dnia kolejnego i dajesz uśmiech na ustach, które niech niosą Twoją dobroć dla świata. Nie ma dla mnie pokarmu ponad Twój duchowy, piękny, ciepły, oddający to, czego pragnie dusza moja. Więc wołam raz jeszcze do Ciebie Ojcze Niebieski, zesłałeś mi lirykę życia mego, dziękuję Ci! Niech Twoja łaska spłynie na tych, którzy w świecie tego potrzebują, niech zło tego świata przez prawdę Twojej ewangelii będzie pokonane. Tylko mając pełną zbroję wiary, twej mocy i miłości w pomocy, poradzę sobie, dlatego proszę otocz mnie ochroną światłości Twojej, abym przy pomocy Ducha w świętości mógł być Twoim zwycięzcą każdego dnia.

Wiatr ucichł, lecz to tylko cisza przed burzą. Wiem o tym, że nieustanne będą porywać mojego serca rozterki, lecz w Tobie moje umocnienie, oparciem jesteś mi, a dom mojej wiary będę i pragnę budować na fundamencie, w którym Ty zamieszasz swoim Bożym palcem. Ty jesteś projektantem mojego życia, ja chcę być jego wykonawcą, według tylko Twojego planu, który jest doskonały, jak mądrość Twoja, która pokochałem przez to, co mi dałeś. Dziękuję Ci dziś i padam przed Tobą na kolana w Duchu i w ciele. Niech Twe słowa przemówią przeze mnie i wypełnią mnie, aż ogień znów zapłonie jeszcze większym żarem. Potok słów się ciśnie z serca mojego, bo tak mnie ukochałeś. Dziękuję Ci, oddaję Ci chwałę, bo jesteś jedyny, potężny, a ja cieszę się, że mogę pisać dla Ciebie przez Krew Jezusa Chrystusa, która spływa po mnie i grzech mój obmywa i duszę nawadnia wodą życia i daje radość i wielkie spełnienie.


sobota, 23 lutego 2013

Powołany do uwielbienia z radością w sercu

Postawiłeś mnie człowieka artystę tutaj w tym kościele. Przywiodłeś przez ścieżki życia, abym mógł być znów dla Ciebie. Tak się spieszyło mi przyjść na ten świat, że miesiąc za wcześnie swym dziecięcym płaczem zająłem lekarzy. Ale Ty chciałeś bym żył, abym sobą samym był świadectwem. Tchnąłeś we mnie życie, abym mógł Cię chwalić codziennie. Dlatego oddaję co mam najlepsze, oddaję Ci serce.

Jeśli jakaś wrażliwość jest we mnie, każda jej łza jest dzięki Tobie. W smutku i w rozgoryczeniu, w radości i w cierpieniu. Kształtujesz mnie samego przez Słowo, którym karmić się chcę dnia każdego. Naturę swą starą uśmiercam, dzięki krwi Chrystusowej, dziękuję Ci Panie za ten dar, jest dla nas wszystkich bezcenny. Jeszcze przez wodę Twój się stałem, poetą uniżony, przed Twoją łaską i dobrocią, przed majestatem Twojego królestwa, które niech się rozrasta przez ulice i domy, aż na łąki i pola niech światło Twoje płynie nieustannie.

Pustka już we mnie nie zagości, bo przyniosłeś mi ogień i zapaliłeś mnie swoją prawdą. Po Twojej chcę stać dziś stronie na froncie duchowej walki. Choć jednak ciało me słabe, bronią moją będą usta, które prawdę będą mówić i sławić Twe oblicze bez końca, bo królem jesteś jedynym i Panem. Przyczyną jesteś naszego zbawienia, kiedy na krzyżu skonały członki Twoje, my dziś jednak jesteśmy nowymi częściami kościoła Chrystusa. Tak szczęście jest w duchu moim, że gościć Cię mogę w świątyni swego ciała. Dziękuję Ci za wszystko, co uczyniłeś w życiu każdego człowieka, aby życie przestało być udręką, a było rozkoszą serca, które czerpie miłość ze źródła życia.

Postawiłeś mnie Boże tutaj i patrzę na zbór Twój oddany, na cząstkę kościoła w świecie i chcę świadczyć radości z mej duszy. Nie będę się smucić, choćby mnie ktoś zapytał, ja powiem: Tak jestem szczęśliwy, bo światło mam w sobie z miłości Bożej. Dlatego Tobie kościele przynoszę, płomienia kawałek, aby się podzielić swym darem z nieba. Nie smuć się więc z utrapień swoich, lecz raduj z opieki Boga, niech będzie naszą opoką i drogowskazem przez Słowo i przez dzień każdy, aż do końca wszystkiego.

piątek, 22 lutego 2013

Maścią jesteś na me smutki

Ogromnie się cieszę, że pod skrzydeł Twoich rozpostartych jestem oczekujący, na Twój ruch. Sam mając skrzydła postrzępione latać nie mogę zbyt wysoko, lecz podmuch Twej miłości Panie unosi mnie coraz wyżej. Artystycznie malujesz tęcze nad horyzontem, a słońce czasem tak czerwone oświetla moją twarz, dając Twą poświatę, która kieruje mnie ku zachodowi. Niesamowitym malarzem jesteś tego świata, z podziwem patrzę na Twoje piękne dzieła, proszę zachwycaj mnie nimi codziennie.

Słowem karmię się Twoim ciągle, aż me skrzydła są coraz silniejsze. Dotykasz duszy mojej, a mi żyć się chce, bo jesteś blisko. Obserwujesz mnie jak chodzę po tym świecie i ciekaw nieraz jestem, co o mnie myślisz Boże. Czy łapiesz się za głowę, czy drapiesz po niej ze zdziwienia, nad moim niemowlęctwem? Zadziwiam Cię, czy smucę? Cieszysz się mną, czy popadasz w konsternację, gdy widzisz, co robię? Pokaż mi co mam jeszcze poprawić! Bo wiem, że niedoskonały ze mnie Twój sługa, więc poprowadź mnie do doskonałości.

Dajesz mi co dzień spoglądać na ten świat, a ja ręce ku Tobie wyciągam  w uwielbieniu, w cierpieniu, w łzach i w utrapieniach. Nieważne jest już to, co było, bo zło zgnieciesz swoją sprawiedliwością. Tak serce moje pragnie, by Twe Królestwo rozpostarło się na całej ziemi. Chcę codziennie być oczyszczony w wodzie Twego życia. Krew Twa me serce obmywa, aż wstyd bierze artystę, że upada, ale go podnosisz, ach dziękuje Ci Boże, że przez Twe ręce wstać może. Przynosisz mi w modlitwie chustkę, w której nos swój ocieram i podajesz palec swój, którym wskazujesz mi gdzie kierunek mojej drogi. Zapełniasz mnie swym Duchem, nadajesz sens memu istnieniu, nigdy pustka już we mnie nie zgniecie mego serca, bo przez Twoją miłość, coraz lepiej wiem jak kochać, tak cieszę się mój nauczycielu. Uczyć pragnę swej duszy, jak Ty mówisz, bym kochał, ja będę to robić po Twojemu. Każdego człowieka, Ciebie, Kobietę, którą mi przeznaczyłeś. Lecz Ciebie będę kochał najbardziej, bo Ty jesteś Chryste moim przewodnikiem, po Słowie, którym chcę się kierować na ścieżkach życia.


wtorek, 19 lutego 2013

Przygotuj mnie do lotu

Biję się z myślami Boże. Wśród marzeń opisanych i wśród zdarzeń, które w wodzie zatopione zostały bezpowrotnie. Zostały tylko marzenia gorącego serca. Płonę, rozpaliłeś we mnie ogień nieugaszony, który karze mi wspiąć się na wyżyny. Chciałoby się rzec, aby dotknąć nieba. Lecz cóż to dla mnie, jakbym nawet skrzydła miał, jak Ikar bym spadł , jeśli bym polegał tylko na własnym sobie. Wspinam się jednak na te wyżyny tak powoli, bo się uczę, jak kolejne kroki stawiać, kiedy jest się jakby ciągle nad przepaścią.

Powiedz mi, jak być kimś, kto kieruje się duchem, a nie sercem? Jak kierować się tym, kiedy serce mówi co innego? Gdzie umieścić mam siebie w przestrzeni, aby znów nie zostać rozerwanym na strzępy? Kiedy demony chcą mnie odciągnąć, od tego co Twoje mój nauczycielu. Nie dam się jednak zwieźć obłudzie! Artysta jest rozkochany, lecz już nie w sobie jak niegdyś, ale w Tobie Boże! Dałeś mi szczęście niesamowite. Straciłem Twoje słowo, lecz znów je odzyskałem, a szczęście w mojej duszy przeogromne, bo jakbym znów miał stać się duchowym ślepcem, nie przeżyłbym bez Twego pokarmu, dla ducha mojego.

I to pytanie powraca jak bumerang - jak oczyścić myśli mam swoje, kiedy marzenia gdzieś sięgają za daleko? Kiedy chce się zrobić jeden wielki krok na kilka mil, a nauczyciel mówi, żebym kroków zrobił małych kilka, żeby się nie przewrócić. Serce płonie artyście, niecierpliwemu kochankowi tego świata. Lecz zachować chcę roztropności słowa i gestów garstkę, aby nie zakochać się w tym co ludzkie, ale podążać za tym co Twoje, boś Ty jest nieskończony, a ciało zginie w płomieniach. Duch mój wyrywa się i pragnie byś towarzystwem swoim raczył mnie zaszczycić, aby Twa świątynia dla niego, codziennie była czysta, a choćby ziarenko piasku zostało tam położone, weź je Panie, abym nie musiał być dla Ciebie obraźliwy.

Jestem artystycznym płótnem - maluj na nim swoją wyobraźnią. Niech się wypełni dla mnie Twój plan, a ufam, że w nim są spełnienia moich marzeń, które ofiaruję pod Twoją opiekę. Poprowadź mnie do nich i unieś mnie na swoich skrzydłach, abym mógł być wolny i otoczony Twoją miłością każdego dnia.

sobota, 16 lutego 2013

Napraw mnie

Jestem cały Twój Boże, proszę naucz mnie co zrobić ze swoimi pragnieniami, abyś mógł je zaspokoić. Wyczerpane me serce jest Ty wiesz o tym, Ty jeden na świecie je widzisz dokładnie, widzisz moje rany, moje braki, dziury i niedoskonałości. Jestem tylko artystą, ale chcę działać ku Twojej chwale, bo ja dla własnej chwały nie zrobię nic, bo nie jestem jej wart, nic mi się nie należy, jestem człowiekiem.

Powierzam jednak moje problemy, smutki i łzy, których w swym życiu uronię jeszcze miliardy, lecz wierzę, że Ty je otrzesz, będziesz Duchu moim pocieszycielem i umocnieniem. Jako artysta czuję się wybrakowany, bo jestem rozerwany na części, lecz Twoją mocą spajasz mnie i sklejasz wielkim Bożym plastrem miłości. Masz moje papiery zapisane atramentem, na których proszę Cię o miłość. Proszę oto moje wiersze, sonety i fraszki, by pokazać Ci jaki jestem prawdziwie wrażliwy. Napełniasz mnie duchowo każdego dnia, dajesz natchnienie i pozwalasz rozwijać mój talent, który mi ofiarowałeś, więc jako artysta z serca złamanego Ci dziękuję.

Mówisz mi Boże, że mam Ci zaufać, Tobie jedynemu ufam, dlaczego miałbym tego nie czuć do Ciebie, skoro jesteś i słuchasz? Mówisz mi Boże: "poczekaj", a ja czekam i płaczę. Dręczę sam siebie, bo nie wiem po co, skoro to nie przez Ciebie, bo Ty mnie kochasz. Ale Ty wiesz Panie dlaczego i ja sam też wiem, wiemy to razem. Więc proszę Cię pomóż mi zetrzeć przeciwnika w pył, bym mógł cierpliwie czekać. Twój artysta potrzebuje ochrony i wsparcia, bez którego sobie nie poradzi, lecz wie, że może zawsze na Ciebie liczyć.

Walczę Boże dla Twojej chwały. Rozerwany jestem z Twojej przyczyny. Rozerwany jestem dla Ciebie. Oddzielone są moje części, choć stanowią jedność. Ciało me pragnie być rozpalone, lecz gaszę je Twoim opanowaniem. Serce chce i pragnie kochać kobietę, lecz musi czekać, dlatego w postoju, jak lokomotywa parowa oczekuje na Twój gwizdek. Gdy będę wiedział, że Twoje błogosławieństwo poruszy lokomotywę mojego serca, niech będzie to długa podróż, lecz powolna, aby pociąg uczuć się nie wykoleił. Trzecią częścią jest duch, którego oddaję Tobie i to on będzie decydować co zrobić z resztą. Przez niego mnie kieruj ku Twej chwale, a wierzę, że wszystko będzie razem poskładane i będzie działać w odpowiedni sposób, tak, jak Ty to zaprojektowałeś.

Więc artysta dziękuje Ci za doskonałość Twojego stworzenia i czeka, nucąc pieśń ku Twojej chwale.

środa, 13 lutego 2013

Uczeń-artysta

Piasek pod stopami udeptany niosę na sandałach swoich. Panie mój w morze patrzeć pragnęłoby moje serce, ale wszystko zasypałeś śniegiem.Tak zawrotne jest serce artysty, że nie wie dlaczego wciąż chce patrzeć na co innego? Lecz jedno Tobie muszę przyznać Boże, że choć motyle nie latają, a kwiaty jeszcze śpią, dałeś nam ptaki, które jedyne zachowały w tym świecie jeszcze radość Twojej miłości. Tak dziękuję Ci za to! Jesteś dobrodziejem w moim życiu, jak dobrze być Twym dzieckiem.

Tak się artysta zastanawia, że skoro jest teraz uczniem, to spisać musi jakieś Twe słowa? Podsunąłeś mi świetny podręcznik życia, które nieskończenie piękniejsze jest od mej duchowej śmierci. Jakże mnie pięknie wypełniłeś w środku, tą pustkę, z którą się zmagałem przez tyle lat. W okręcie własnych uczuć rozbiłem się gdzieś na mieliźnie, jak Robinson, a Ty byłeś moim ziarnem, z którego mogłem upiec chleb, którym mnie nakarmiłeś. Twoje słowo żyje we mnie i jest najprawdziwszym darem, jaki mogłem od Ciebie otrzymać mój Ojcze!

Tak się cieszę, że dałeś mi dobrych ludzi, nie czuję się samotnie, chociażby ktoś chciał mi to wmówić, to nie jestem sam, bo mam Ciebie i kroczę drogą, którą Ty mi otworzyłeś. Jest tyle niesamowitych miejsc, które są na świecie, a które chciałbym zobaczyć, mam nadzieję, że tam wytyczyłeś moją ścieżkę. Wiem, że inaczej niż Robinson, Ty pozwolisz mi odpłynąć z bezludnej wyspy pustki i chaosu świata ku Twojej chwale.

Tak się cieszę, że choć miota mną sztorm, że jestem totalnie przemoczony od ran ciętych na sercu wielkim z cukru, miłość Twa Boża mnie uleczy i da mi spokój, którego tak pragnę, że i o oddanej innej duszyczce do towarzystwa nie wspomnę. Chwalę Ciebie już dziś Panie, bo nie jesteś głuchy na me wołanie, a ja jestem gotów na wszystko, co mi przygotowałeś i akceptuję to niezależnie od tego, jakie by to nie było, bo tak bardzo Cię kocham i chcę byś mnie prowadził. Pragnę byś był moją busolą na morzu życia, moim kołem ratunkowym, kiedy będę się topił, moim ziarnem, które mnie nakarmi oraz wodą, która ugasi moje pragnienie.

Nakarm więc serce moje, bo gdy znów zapłonie, niech nie spali się doszczętnie, tylko Twoje będzie lekkie, piękne, dobre. Niech oddane jednej będzie, niech i Tobie służyć będzie. Niech i taka wola moja jedna, jak Twa wola, bo ja jestem Ci posłuszny. A Ty lepiej wiesz ode mnie, co to będzie lepsze w mym życiu, bo będzie piękne, a Ty się będziesz mną cieszył, tego dziś pragnę mój Panie.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Nad przepaścią

Do skrajności sprowadzony, nad przepaścią patrzę w dół i oczy me ogromne na tą przestrzeń pode mną. Wielkie oczy coraz większe, ale odwróciły wzrok od razu i patrzą z powrotem na ziemię na motyla, co po niebie frunie i i odpływa. Po co więc poeto silić się na kontrowersje, skoro harmonijne masz serce? Skoro w miłości chcesz się kąpać, ale chcesz oddać jej ogromne ilości, bo w Bogu ufność swą oddałeś, że Cię wyprowadzi z gąszczu dróg, bo już nieraz odwiódł od przepaści.

Więc na niebo swój wzrok już skłaniam, ale w pokorze przed Tobą Boże! Jesteś moim królem, a ja sługą Twym pragnę zostać i oddać Ci chwałę, bo Twój majestat jest nieskończenie wielki i piękny – szczero-złoty od lśniącej Twej prawdy i miłości. Lecz jeszcze pragnie być wojownikiem artysta, lecz jak ma unieść zbroję dobra i poznania, kiedy ramiona słabe, a usta są zdrętwiałe? Więc otwórz usta artysty, skoro talentem obdarzony przez Ciebie Boże, chcę wychwalać Cię i o Prawdzie Twej mówić światu, choćbym miał zostać na drugi koniec przez Ciebie posłany, ja będę ufał, że to lepiej dla mnie, bo Ty chcesz dla mnie, nie ja dla Ciebie!

Dałeś nam piękny świat, w którym oczy poety chcą się zatopić, przykryć zielenią i wyskoczyć w górę, w kwiatach o kielichach białych, jak śnieg! Jeszcze potoki po lasach rozlałeś, jak wstęgi, drzewa rozsiałeś, jak rosę ptakom dałeś ziarna, a ja na to patrzę i chcę Ciebie Boże, bo dałeś nam piękności, których nie chcę zatracić w sercu swoim. Jesteś dawcą radości i opiekunem moim, jesteś moim nauczycielem, Ojcem moich przeżyć i doznań duchowej więzi między nami! Jestem szczęśliwy, od momentu, kiedy mogę nazywać się Twoim dzieckiem, ufam Ci, że dasz mi tego, czego dusza ma pragnie, a co będzie dla mnie dobre.
A Tylko Ty wiesz najlepiej, czego mi potrzeba.

niedziela, 10 lutego 2013

W poszukiwaniu

Jestem stojącym przebranym za siebie człowiekiem. Ja to nie ja, nie ja to ja.  A co pod spodem? Czy coś skrytego w środku się czai? Co by smutki i żale rozbudziło? Co z tym zrobić, by było czysto, a po bokach nie było kałuży atramentu? Chlapie pióro, po klawiszach i nie chce przestać być niesforne, nieposłuszne, usłuchaj mnie piórko i zrzuć z siebie jarzmo niechęci do świata!

Stoję w śniegu, a serce moje płonie. Wyciągam swe ręce, dzięki Tobie Boże mam to, co posiadam, lecz nie będę się skupiał już nad tym czego nie miał i łzy nad tym ronił, ale jeśli wolą Twoją jest, żebym coś zdobył, to przezwyciężę wszystko, co złe i przebiję się przez mur zgorzknienia tego świata, aby oddać Tobie chwałę i oddać Ci pokłon. Boś mnie stworzył nie po to, aby płakać nad swoją niedoskonałością, ale po to, aby oddać innym siebie takim, jaki jestem, och dziękuję za Twoją dobroć!

Stoję wciąż w myślach na śniegu, a lepka biała masa topnieje. Stoję tak w środku i stapiam lód, bo serce moje płonie. Ogniem rozpalony do czerwoności chłonę wiatr, co zdmuchnąć mnie próbuje, a odświeża moje myśli. Dlatego już nie stoję na śniegu, ale na trawie zielonej, a wśród mnie kwiaty wielkie na pół świata i patrzę w ich kielichy, a wiatr przynosi mi ich zapach, który mnie otula niczym jutrzenka o poranku, na ganku domku wśród lasów i jezior. Pragnę miłości, która mnie uspokoi, pragnę dłoni splecionych, które mnie zaprowadzą do szczęścia, które Ty Boże pobłogosławisz swoim uśmiechem. Pragnę wzroku do nieba, który pokaże mi gwiazdę i powie, że to dla mnie ta jedna tylko z miłości i da szklaną kuleczkę i powie, że to tylko dla mnie.

Łaknie więc me serce kobiecości, jak spragniony kwiat, który spija resztki rosy, a ja wciąż wdycham jego wonności. Tylko zamknąć się coś nie może jego kielich, więc po jego liściach się wspinam i jestem w poszukiwaniu, tego, czego serce rozpalone wciąż szuka i czeka, ale doczekać się nie może. Ty jednak Boże wybrałeś już za mnie, a ja w poszukiwaniu Twojej woli oddaję to Tobie, byś mnie za rękę poprowadził i dał szczęście, bo wiem, że Tobie jedynemu mogę zaufać.

Zamykają się już kielichy kwiatów wielkich, a poeta odchodzi od nich machając im na pożegnanie. Łzy ma w oczach, ale wie, że znów spotka je i na nowo się nimi zachwyci. Lecz teraz położył się w hamaku i śni o czymś, co stanie się w jego życiu, co sprawi, że codziennie będzie oglądać te kwiaty, które go kochają, tak, jak on kocha je – całym sobą, po kraniec jego dni.

sobota, 9 lutego 2013

Stokrotka patrzy

Kocie opowieści czas zacząć artysto!

Patrzysz znów na świat, bo kochasz pisać i opowiadać ludziom kim jesteś. Które to już miejsce zapełniasz swoją obecnością, że nie umiesz zliczyć? 4? 5? Sam się już gubisz, ale lubisz to, bo chlapiesz znów atramentem. Znów ubrudzisz swoje rękawy, będziesz szczęśliwy, ale czy tego naprawdę pragniesz?

Ja jednak spoglądam gdzieś dalej, sam stojąc przed morzem wyzwań, w którym jestem tylko kawałkiem deseczki, która przemoczona ucieka na falach ku niewiadomemu. Lecz jedną mam siłę, która mnie nie rzuci lwu na pożarcie, a jest nią wiara. Jestem uczniem Chrystusa! Ze zbawieniem w ręku kroczę przez ten świat i oglądam to, jaki jest piękny :)

Lecz poeto widziałeś to wcześniej, dlaczego teraz wydaje Ci się to piękniejsze?

Bo jest cudowny, kochany, dany nam od Boga. Wyrazem moich uczuć jest zachwyt nad dziełem stworzenia jego nieskończonej dobroci i piękna w płatkach kwiatów, które schowały się teraz w obawie przed okruszkami śniegu. Malować potrafię tylko słowami, uczepionymi w zachwycie nad słodyczą Bożej miłości.

A poeta kochać chce! Pragnie patrzeć przed siebie na drzewa, słuchać ptaków, dotykać wiatrem muśnięcia ich śpiewu. Jeszcze mieć dłoń swej wybranki w ręce i razem w zachwycie ciesząc się Tobą Boże pragnę dziękować Ci codziennie za wszystko co mi dałeś. Ufam Tobie Ojcze niebieski, że wybór Twój jest już dokonany. Że wrażliwością obdarzysz tą, którą pokocha moje serce, jako dar od Ciebie. Kiedy patrzeć będziemy na zachody słońca, będę Cię wielbić Boże za szczęście jakie nam dałeś. Właściwie już to mogę robić, bo wiem, że na Tobie się nie zawiodę, bo moja modlitwa, będzie żywa i prawdziwa. Czekam więc cierpliwie i oddaję swoje drogi Tobie, moje słowa będą szły za Tobą, a jak odwracać się będę, to tylko z uśmiechem, z wdzięczności za to, że mi zabrałeś, to, co niszczy, a obdarowałeś tym, co buduje.

Wolny jestem jak ptak, niech niesie mnie więc wiatr Syjonu, na ustach mych języki od Ciebie, w uwielbieniu Duch mój rozpalony, pragnie Twojej opieki, aby skrzydła moje rosły jeszcze bardziej ku Twojej chwale!