piątek, 31 maja 2013

Modlitwa

Oczy moje otwarte i uszy nastawione Panie. Nic innego dusza ma teraz nie pragnie niźli słuchać Twojego głosu i oglądać Twoje Boże dzieła. Myśli nich moje będą otwarte na Słowo Twoje, a Pieśń chwały niech będzie Ci grana, bo należy się tylko niebu. Dziękuję Ci Ojcze w Niebie, że zsyłasz deszcz ożywczy, który poi wszelką duchowość tutaj na ziemi, bez Ciebie sytuacja człowieka byłaby beznadziejna.

To Ty stworzyłeś wszystko, od gór, aż po doliny. To Ty tchnąłeś życie w to, co do tej pory było tylko suchym badylem. To Ty w swojej łasce zesłałeś pocieszyciela, który napełnia wnętrza nasze każdego dnia zobowiązaniem do dążenia w świętości ku Chrystusowi. Raduje się dusza moja i jest Ci wdzięczna, za wszystko co od Ciebie otrzymałem. Nic nie mogę wypracować sobie, jeśli Ty tego nie błogosławisz. Nic mi się nie należy, a proszę tylko o to byś był blisko i żebym ja mógł być blisko. Wszystko mogę stracić jeśli tylko Ty tak zdecydujesz, Ty jesteś panem mojego życia, ono już nie jest w moich rękach, lecz w wyłącznie w Twoich. Ufam jednak, że w Bożym planie uchronisz mnie przed moją własną głupotą i zwodniczym sercem. Niech prowadzi mnie Twa ścieżka, z której schodzić nie zamierzam.

Wysławiam Cię ponad chmurami, modlitwę moją zanoszę wprost przed Twój święty, czysty, szczerozłoty tron. Nic więcej nie mogę Tobie dziś dać prócz serca mojego i ofiary z przyszłości, która jest naznaczona ciepłem odpocznienia, w którym chcę pozostać. Cień Twój ochładza ziemię, dodaje otuchy w parny dzień, daje bezpieczeństwo kiedy deszcz ognia chce zmieść z powierzchni ziemi wszystko co należy do Królestwa Niebios. Miej Panie w opiece wszystkie swoje dzieci, te wierne i te bardziej buntownicze. Proszę otwórz serca również tych, którzy dziś odrzucają ewangelię życia. Nie godzi się moje serce, kiedy tak wiele osób staje się niedostępnych dla Słowa, lecz wiem, że dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych. Błogosław wszystkich głosicieli ofiary Chrystusowej, aby mieli siłę do dalszej, nieraz wyczerpującej posługi.

Niech zajaśnieją gwiazdy, również dar od Ciebie, niech rozjaśnią drogi nocą, abyśmy nie zbłądzili. Duchu święty jesteś przy nas, wylewaj się z wnętrz naszych, aby życie nasze było godne nowonarodzenia i oczyszczającej ofiary krzyża. Niech zapanuje pokój wśród dusz roztargnionych, niech ulży w chorobie Boża moc uzdrowienia oraz wszelkie inne dary, za które jestem Ci wdzięczny Królu światłości.

Przyjmij proszę to, co Ci wysłałem wraz z najbliższym rejsem ptaków ku niebu, niech spełni się Twoja wola w każdej sekundzie naszego istnienia tutaj na ziemi.

Amen

czwartek, 30 maja 2013

Dwa brakujące elementy

Jakże ja poeta mógłbym być tak ślepy, że do zbroi od Ciebie Panie nie wziąłem dwóch tak ważnych rzeczy? Ale, że tydzień ten cały jest dla mnie niesamowity, bo nie dość, że uczę się tego, co mówisz do mnie, to jeszcze próbuję dociec skąd, po co i dlaczego w ogóle mam się zbroić. Słów Twoich nie zapomnę, bo otworzyłeś mi kilka razy serce na kilka rzeczy i pokazałeś Ojcze, że bez broni sobie nie radzę, jak dobrze mieć Twoją opiekę w tym wszystkim.

Przyłbicę zbawienia przez wiarę swoją, mogę założyć, będąc narodzonym na nowo człowiekiem, ale też nowo-narodzonym artystą, bo i we mnie sztukę zmieniłeś, aby była oczyszczająca. Nie mogłem przez te lata, bo nie znałem Twojego daru, ale dziś od niemal dwóch lat mogę go dzierżyć w swoich dłoniach, a w przypadku gradu, deszczu i ognia mogę zasłonić oczy zbawieniem płynącym z cienia przyłbicy. Więc teraz jeszcze poza pancerzem, prawdą na biodrach, butami z zapiętymi rzemykami oraz tarczą wydaje się to kompletny ekwipunek.

Ale tylko wydaje się. Bo jest pełny lecz tylko pod względem obronnym. Lecz czy każda twierdza nawet ta postawiona na skale, wśród wód płynących i wielkich rozpadlin, może bronić się w nieskończoność? Albo czy samą obroną można zwyciężyć wojnę? Można ją przetrwać, lecz na jak długo? Bo przecież mury mogą zostać skruszone, oba policzki pobite, a ciało ubrudzone brudem grzechu, ale trzeba wstać i pójść na nowo, aby WALCZYĆ. A jak walczyć nie mając broni?

Dlatego już rozumiem, dlaczego nie byłem w stanie walczyć. Zabrakło mi jednej rzeczy, nie mniej ważnej jak reszta elementów pełnego uzbrojenia z tarczą wiary na czele. Do walki dałeś nam "miecz Ducha, którym jest Słowo Boże". A broń ta jest śmiertelna dla przeciwników, wiele razy nią się posługiwałem, kiedy wróg przychodził ukradkiem do mnie, aby mnie związać. Lecz na cóż moc broni, kiedy tarczy brak, albo reszty zbroi? Dopiero teraz w pełni uzbrojony wiem, po co i dlaczego. Mając kompletną zbroję daną nam z nieba, mogę stwierdzić, że jestem gotowy.

Teraz Panie mój ani obrona, ani atak mi nie straszne, skoro zrozumieniem moim jest Twój zamiar, aby nas samych i bezbronnych na polu walki duchowej nie zostawić. Chroniąc swoją głowę, ramiona, tors, nogi i mając do tego tarczę i miecz, mogę być przygotowany. A jakże rycerz potrzebuje przygotowania do wojny, tak i ja potrzebowałem, bo nie tylko pióro moją bronią, lecz Słowo Boże, które jest atramentem dla moich słów.


poniedziałek, 27 maja 2013

Zbroją odbiję wszelkie zło

Za oknem ozięble, lecz w środku ogień, palący żar w sercu! Panie, przywdziewam dziś zbroję, którą mi przygotowałeś. A przygotowana, błyszcząca niech jest na moim ciele i niech mnie chroni przed wrogiem.  Na biodrach prawda, niech jest na ustach również i w sercu, bo zakłamanie niszczy wszystko, co może stworzyć człowiek, przez możliwości, nadane mu od Ciebie Panie. Pancerzem sprawiedliwości chcę kierować się w życiu, aby nie być wobec nikogo oszczerczy, ani wywyższony. Ty jesteś moją sprawiedliwością, Ty jesteś sędzią, mogącym cokolwiek w moim i życiu innych ocenić. Aby stopy nie były bose, zakładam buty, aby móc głosić światu ewangelię. Nie boję się tego, bo i do tego mnie powołałeś, jak wszystkie swoje dzieci. Cieszę się, że mogę mówić i pisać o Tobie Ojcze i o Twoich dziełach w życiu moim. To cudowna możliwość, z której pragnę korzystać przy każdej nadarzającej się okazji.

Wreszcie Tarcza Wiary. Wielka, poręczna, pożyteczna. Wiarą jest moją nowe życie, które wlałeś we mnie. Wiarą moją są wszystkie obietnice jakie mi dałeś i pouczenia, które zmieniły moje życie. Wszystko co otrzymałem z Twojej woli jest mi dziś bliskie i dziękuję Ci za to. Ten element obrony jest najważniejszy, bo bez tarczy jak odepchnąć przeciwnika? Bez osłony można przyjąć ciosy, lecz od nich można upaść, a wtedy serce moje przepełnione jest żalem, więc nie pozwalam nikomu wepchnąć mnie w przepaść.

Teraz wszystko mam, potrzebuję jeszcze wskazówek Twoich dotyczących tego, jak umiejętnie wykorzystać swoje wyposażenie, otrzymane z niebiańskiej zbrojowni. Na polu walki stoję i muszę się ostać, inaczej któż będzie bronił tego, co wlałeś w moje serce? Wszystko we mnie musi być szczelnie pozamykane, aby części wszystkie trzymały się równo, a ciało nie zostało odsłonięte. Bądźmy razem Boże, ja ubrany w Twoją obietnicę i siłę, Ty we mnie głoszący przez usta moje Twoją prawdę, która wyzwala. Chcę by Duch Święty wylewał się ze mnie strumieniami, abym ja już sam nie miał kontroli nad własnym życiem. Powierzam wszystko w Twoje ręce, którymi Ty się posługujesz, wyciągając mnie z rąk ludzkich, a posyłając w służbie potrzebującym Królestwa Bożego.

Dlatego sercem pragnę pozostać przy Tobie gdziekolwiek się ruszę. Wtedy Ty będziesz mną kierować, nie zabłądzę, wiem o tym. Bo jeśli Ty z nami, któż przeciwko nam ?

sobota, 25 maja 2013

Na łące, polanie, czy wobec serca?

Poeta fajnie spał, choć krótko. Śniły mu się jakieś głupoty, ale to nieistotne, bo już się rozpłynęło wraz z kolejnym dniem. Jak to dobrze Panie zacząć go od Twojego słowa, to takie pokrzepiające! Chciałbym, żeby to był mój nawyk, ale wciąż się w nim wyrabiam, bo zawsze te moje powieki takie ciężkie, jak zasłony nie chcą się odkleić rano. Niesforne ciało, zawsze jest przeciwko Duchowi, który chce je przerzucić. I tak się miotają tak między sobą, jak na zapasach. A serce tylko się tej walce przygląda, a samo inną melodię gra.

Ja artysta malując pejzaż własnego życia, nie mógłbym przenigdy zapomnieć tego do czego zostałem powołany. A do nowego życia, co stare porzuciło, przetkało gdzieś w odmęty niepamięci. A choć tamto chce jeszcze coś powiedzieć, to poeta tylko ucisza i odgania wspomnienia, bo po co mu one, ile można żyć wspomnieniami? Nie potrzebne mi to zupełnie.

Tak sobie myślę, patrząc gdzieś do słów swoich szukając języka poezji, tutaj w tym miejscu: " co ja bym musiał jeszcze zrobić ze swoim życiem, chcę żeby było doskonalsze i jeszcze bardziej oczyszczone". I tak się zastanawiam, ale mając sen spokojny, mogę się martwić tylko to, co zostało w nim zmarnowane, bądź porzucone przedwcześnie na rzecz drobnostek. Kwiatów oglądać oczy chciałyby tysiące na łąkach, na polanach, gdzie żaby skaczą, motyle sączą zapachy,  a ślimaki woooolno płyną po drogach swojego śluzu. I tam przebywam czasem w myślach, słuchając uspokajających nut długich godzinnych piosenek bez słów.

Za trochę ponad rok minie 10 lat, od kiedy w rękę pióro wziąłem i zacząłem pisać. Jak ten czas szybko przepłynął i setki zdarzeń się wykonało, które opisywałem. A serce to raz na dole płaczące, a raz na górze śpiewające. A ile jeszcze do przeżycia zostało, to nie wie nikt poza Tobą Panie! A cele są przecież takie piękne, wzniosłe, ale pełne też odpowiedzialności, troski, bliskości piękna Twojej miłości. Tak tylko Twojej, bo ja tą moją kulawą człowieczą, to porzuciłem tam w wodzie chrztu. Oby mi nigdy nie zabrakło Bożego natchnienia, aby pisać! Panie bądź przy mnie i jeśli będzie trzeba to powiedz, co jeszcze naprawić, żeby przed końcem zdążyć przejść przez ciasną bramę Twojego Królestwa.  Co by nie było trzeba zrobić, to ja to zrobię, bo serce moje czuje, że warto.

Tak jeszcze zostało tysiące stron do zapisania, zanim przyjdzie mi się spotkać z Panem. A potem już będę pisać hymny na cześć Jego imienia już zawsze, takie mam ciche pragnienie, aby ktoś mógł śpiewać moją poezję Tobie Panie, abym ja mógł na Twojej uczcie, błogosławić Cię moim wierszem, abyś mógł być ze mnie szczęśliwy. Ale przedtem naucz mnie kochać ludzi, abym mógł dać im Twoją miłość, również tej, która się zdecyduje poślubić mnie, wraz ze wszystkimi moimi przywarami, łzami, wrażliwością oraz z całą stertą zapisanych ciepłą miłością słów na karteczkach listów i wierszy. O to cię dziś proszę. Wierzę, że wszystko co potrzebne dasz mi, tak jak do tej pory, nigdy się na Tobie nie zawiodłem Ojcze, zawsze się mną opiekujesz, dziękuję Ci za to raz jeszcze.  :)


środa, 22 maja 2013

Co na myśl się nasunie?

Co miał autor na myśli, kiedy stworzył to, co później zostało przeczytane? A co miał w sercu, kiedy litery w słowa poskładał, te w wersy, później w zdania, aż opowieść powstała, która do dziś końca nie ma. A jeszcze poezją się para poeta, co chce rymować. A najlepsze natchnienie przychodzi do niego z rąk Bożych zazwyczaj albo gdzieś totalnie przeludnionych miejscach albo nocą, kiedy gwiazdy srebrem pokrywają niebo.

Artysta myśli nieszablonowo, często tak pogmatwanie, że sam gubi się w gąszczu swoich przemyśleń nad światem, swoim życiem i rozwojem wydarzeń. A kiedy nie zajmuje się myśleniem, potrafi tworzyć bez udziału tego, co w tym wszystkim przeszkadza. Wtedy płynie na swoim okręcie, którego sam przez natchnienie prowadzi. Lecz dziś cały czas pragnie, aby Duch był marynarzem na jego statku, którego on sam już nie prowadzi, ale właśnie światło, co przed sobą chce postawić i do niego dążyć.

Cóż się przyśni poecie, żeby mógł powiedzieć, że z atramentu stworzy coś pięknego, a w nocy ujawnionego? Czasem się ze snów swoich śmieje, są jakby marzeniami, ale nie kocimi, lecz przez ich próżność odrzuca cokolwiek swoją wielkość, bo jest tylko sługą powołanym do pisania innym. Tylko poeta, tylko długopis swój trzyma, czasem mając wrażenie, że przeżywa po raz kolejny Déjà vu. A potem okazuje się, że to było w śnie i, że się spełniło. A potem co innego znów pod czaszkę się wciśnie, aby zająć myśli niemiłosiernie utrudnia jeszcze wszystko bardziej i bardziej.

A czasem wszystko gaśnie, świeczki na wietrze, co policzki zarumienia, niczym nie zajęty, słucha głosów ptasich grajków, przyśpiewując radośnie Bogu, ogłaszając jego moc i wielkość ponad wszystkim. Myśli swe porzuca, bo jakby tylko to robił, stałby się filozofem albo jeszcze kimś gorszym. A w lekkości żyć chce, bo lekkością może tworzyć. W delikatne dłonie kwiaty włożyć, do włosów niewieścich przypiąć liścik, co mu w oku zaświecił przed wieczorem. A jeszcze ręce z atramentu w strumyku zmyć, moczyć swe stopy, oglądać motyle i skaczące do stawu żaby.

A jak już wkład się wypisze, atrament skończy to pióro odłoży, gdzieś w policzki szepnie słówko, bo cóż więcej w świecie mu zostało, jak tylko słuchać Pana swego i móc uczucia z Jego rąk zaszczepione w poecim sercu przekazać innej duszy. Tylko by chciał coby to harmonii jego nie naruszy, bo chce być czyimś po części dla kogoś, a w reszcie dla Pana w służbie dla dłoni dobrych, radosnych oczu, kochanych ramion i zasypiając chce pocałunkiem zamknąć całą noc w cichym szepcie, kołysząc się w rytm muzyki świerszczy.

czwartek, 16 maja 2013

Radość poematu

Udało się o Panie! Udało mi się napisać mój poemat. Taki jestem szczęśliwy, że drugi raz w życiu mogłem zapełnić naraz tyle stron, które pełne są słów płynących z mojej duszy. Ale teraz dodatkowo przepełnione są wpływem Twego Ducha na moje życie. Jakże jestem radosny, że wytrwałem, że ponad 3 tygodnie zajęło mi to, ale dzieło ukończone. Chciałbym Panie abyś pobłogosławił moje słowa, aby mogły być wytchnieniem, bądź pocieszeniem dla moich bliźnich, którym dam je do przeczytania.

Rozpalasz słońce nad moim podwórkiem, aż krople potu są znów na moim czole. Jeszcze szerszeń, którego widzę codziennie trochę wzbudza we mnie obawy, ale nie jest na mnie zdenerwowany. Zastanawiam się czasem w jakim celu stworzyłeś te owady. Jak zresztą masę innych unoszących się na wietrze to tu to tam. W głowie jakoś zamigotała mi ważka, którą często widzę nad stawem, bądź jeziorem. One są takie piękne.

Jeśli ja miałbym myśleć i kierować się wyłącznie rozumem, to chyba nie wierzyłbym Twoim słowom. Lecz ja przez wiarę swoją mogę zaświadczyć tym, że istniejesz, jeśli ktokolwiek potrzebuje dowodów, moje życie jest przepełnione dowodami na to, że się mną opiekujesz. Dziękuję Ci mój wszechmocny Ojcze. Ja już nawet nie umiem zliczyć ile razy troszczyłeś się o to, aby mi nie stała się krzywda, ile razy moje ciało mogło ulec uszkodzeniu, ale Ty mnie od tego uchroniłeś, dziękuję Ci!

Koci poeta patrzy na świat i czeka. Czeka na wiatr Syjonu, czeka na skruszenie serc zatwardziałych, czeka na masowe oczyszczenie żywota ludzkiego. Jak popchnąć to wszystko by żyć zaczęło, a nie stało nieruchome w smutku przygnębione? Być żywym świadectwem, wyjść do potrzebującego, podając mu rękę, aby się nie utopił? Panie Ty znasz moje serce, chyba nawet lepiej ode mnie, kiedy sam zatajam przed sobą, co serce moje może mi uczynić. Lecz ani o sobie myśleć nie chcę, bo nie jestem dla siebie, lecz Tobie Panie służę. Nie dla mnie to życie zostało powołane, lecz aby było przeznaczone do szerzenia Bożej chwały.

Niech się więc radują narody uciśnionych, niech błogosławione będą w czystości niewiasty i mężni uczniowie, którzy chcą za Chrystusem jedynym podążać. Cieszy się serce moje z wiary moich bliźnich, a kiedy kolejne dusze słyszą o Tobie Panie modlę się o nie, aby były w stanie Cię przyjąć, bo smutno mi kiedy ludzie giną, nawet nie wiedząc o tym. Daj mi siłę Panie, abym nie bał się mówić o Tobie w każdym miejscu do jakiego mnie poślesz. Chcę abyś miał ze mnie użytek, jako uformowana glina, a ie stłuczone naczynie. Tak mnie wyposaż, abym szczęściem mógł się dzielić z innymi.

niedziela, 12 maja 2013

Jest dobrze

Jest dobrze Panie, bo mam Ciebie, jest dobrze, bo mi pokazujesz na czym polega kochanie według Twojego pomysłu. Jest dobrze, bo jakże mogłoby być źle, kiedy me serce chce lgnąć ku Tobie? Ciekaw jestem czy czasem jak mój Ojciec nie jesteś już wobec mnie trochę zniecierpliwiony, że czasem nadal w pełni nie postępuję, tak jak Ty chcesz. Masz wyrozumiałość, ale zapewne i ona się kiedyś kończy w momentach kiedy mnie karcisz. Stąd wynika Twoja sprawiedliwość i surowość, bo pomimo tego, że kochasz doskonałą miłością, potrafisz poustawiać wszystko tak, żeby było w porządku.

Jest dobrze nauczycielu - będę uczył się całe życie, mam nadzieję, że kiedyś mnie również powołasz do nauczania. Jestem szczęśliwy, że mogę światu mówić o Tobie, to dla mnie zaszczyt, że Twoja prawda może płynąć przez moje usta. Jeśli sławić miałbym kogokolwiek istniejącego, to tylko Boga żywego jakim Ty jesteś. Cudownie jest być Twoim dzieckiem, móc przebywać w otoczeniu współtworzycieli i dziedziców Królestwa Bożego. Zmieniaj proszę serca ludzi, aby były jeszcze bliższe i pełne Twoich zamysłów.

Jest dobrze Ojcze, tworzysz świat, który jest taki bliski memu istnieniu. Jest taki, jak zawsze pragnąłem - tworzysz piękno przyrody, słodkich ptaków, kotów, roślin, świetlików, co dają światło nocą i grają melodie wespół ze świerszczami i żabami. Niesamowite jest piękno przyrody - szkoda, że tak bardzo zostało zepchnięte przez nowoczesność cywilizacji, która stworzyła z przyrody rezerwaty. Dobrze, że jeszcze forsycje kwitną w miastach i rabaty kwiatów, inaczej już wszystko wokół byłoby jednakowo szare, a tak jest pełne Twojej miłości i zapachów.

Jest dobrze Zbawicielu - wypełnia się we mnie Twoje słowo, raz lepiej raz gorzej, ale wierzę, że to nie ja sam, ale Ty we mnie zmieniasz to, co potrzeba, aby być takim, jak Ty. Wzorować się nie będę na świecie, który umiera, bo ja nie chcę swej śmierci. Wszystko tutaj zostanie, co ja dla siebie stworzę, zrobię, czy napiszę, to zginie. Nie zabiorę stąd niczego poza swoim wstydem, ale też na tyle czystego serca, na ile pozwolę Tobie we mnie oczyszczać. A chcę iść za Tobą, nieważne co powiedzą ludzie, jak bardzo odrzuci mnie moja rodzina, przyjaciele, którzy częściej są dla mnie zdrajcami i obmawiają mnie, kiedy są poza moim wzrokiem. Nie ufam ludziom, bo wykorzystują moją dobroć i łatwowierność, a ja chcę ufać tylko Tobie i Twoim słowom, bo tylko one nie są dziś wokół w tym świecie kłamstwem. Ucz mnie czytać z Twoich rąk i z Twojego wiatru, który uniósł mnie jak latawca na cieple. Chcę abyś był i wierzę, że będziesz i, że mnie nie opuścisz, w żadnym momencie i w żadnym wypadku.

Dziękuję Ci za to,


... że jest dobrze.

wtorek, 7 maja 2013

Maju kochany dałeś mi wytchnienie

Bez Boga nie istnieję. Nie ma mnie poety, jeżeli Pan nie istniałby w moim sercu. Ja nie mogę pisać, bez Bożego natchnienia. Są dni kiedy patrzę w niebo i zastanawiam się skąd to wszystko, po co i dlaczego i wiem, że dla nas ludzi, dla nas to wszystko. Nieważne stają się powody, które płacz wywołują, kiedy z błogosławieństwa wynika pokój mej duszy. A Tobie człowieku, dokąd zmierzać przyszło? Czy jeśli masz choć jedno błogosławieństwo, to czy korzystasz z niego, czy je dostrzegasz choć w ogóle?

Tak się zastanawiam, gdzie moje to moje, czy moje już nie jest? Co powiem, przez światło, czy jest tylko wyrazem ust moich, czy już czymś więcej? Gdzie rozgraniczenie między pragnieniem z własnej duszy, która Duchem jeszcze nie jest przykryta? Zatracić granicę, wymazać, czy poza nią być, aby wszystko co z serca było w Bogu? Jak mam czynić Pasterzu z groszem mojego osobistego wyrazu, kiedy umarło i pogrzebane zostało na wieki, a szturcha mnie w bok?

Jak łatwo zostanie człowiek zwiedzony, jeśli wmawia sobie coś, czego nie ma nigdzie, nawet na płatkach kwiatów. Niezrealizowane marzenia, gniotę jak papier, bo nie są priorytetem w realizacji mojego życia. Nie pokrywają się z celem głównym, więc je wyrzucam z serca dziś tak po dni kolejne, żeby do serca nie miały dostępu. Serce moje ma być czyste, dla kogoś służące, nie dla samego siebie, bo samo siebie nie uszczęśliwi, wykorzystywać nikogo nie chcę, nie ranię, jeśli sam nie stawiam się wyżej.

Pycho nienawidzę ciebie, zrzucam cię w przepaść i tam zostań. Zatracenie, twoje miejsce jest pomiędzy rozpustnikami. Nieczystości nie dopuszczam cię do moich dłoni, a choć próbujesz w snach się przebić do mej świadomości, jesteś martwa, odbijam Cię tarczą wiary, która zakryła mnie przed starą naturą.

Bliskości serca ciepłego pragnieniem jesteś duszy mojej, lecz nie chcę abyś zaspokajała moje pragnienia, lecz chcę abyś to przez moje ręce była dawana komuś kogo, przez Bożą łaskę będę mógł poślubić. Upajać chcę się służbą. Upajać chcę się dawaniem uśmiechu, rozpromienionego Bożym słowem płynącym strumieniem  z duszy mojej, wytrenowanej na Boże posłannictwo.

Panie, niech moje tak, będzie Twoim tak, niech moje nie, będzie Twoim nie, niech droga moja będzie według Ciebie odpowiednia, bo ja sam nie chcę nic wybierać, bez Twojego wyboru dla mnie. Chcę dać swoją miłość, lecz pierw znajdę Twoje Słowo, bo moim pragnieniem dnia każdego najbliższego jest naśladować Ciebie w moim poczynaniu.