niedziela, 23 czerwca 2013

Cóż ci świecie?

Dlaczego świecie sam w sobie przez swoją niegodziwość musisz być sobą męczący? Nie dasz odpocząć, bo wciąż napierasz na to, co mnie zupełnie nie interesuje. Wkradasz się przed oczy moje i chcesz mi wepchnąć do głowy coś, czego w zupełności nie akceptuję. Brzydzę się twoją zgniłą naturą, do której ja w żaden sposób nie chcę należeć, a jeśli choć skrawek mnie samego pobrudzi się Tobą, szybko go czyszczę, abyś mnie nie pochłonął.

Wywodzę się z tego świata, lecz teraz, ani nigdy przedtem świata nie rozumiałem, nie rozumiem i rozumieć nie będę. Znienawidzony w oczach wielu, porzucony przez coś, co uznało mnie człowiekiem nie z tego świata i istotnie, bo królestwo nasze nie z tego świata pochodzi. Emigrantem jestem dla uczuć swoich, które porzuciłem pod naporem litrów łez wylanych zaledwie rok temu. Oderwany od rzeczywistości, turlam się z własnym kocim ogonkiem gdzieś w nieokreśloną przestrzeń. Wszystko jednak jest w porządku, bo cóż poeta począć ma ze światem, skoro sam całego nie zmieni, tylko służyć może Panu wszechmogącemu w swojej tułaczce po piaskach rozpalonych.

Wzniosłość swoją oddaje Chrystusowi wznosząc ręce w uwielbieniu wierząc, że narody świata uklękną przed Nim, jak i on sam nieraz robi to w modlitwie przed Panem. I nic nie mając, co mógłby dać Królowi światłości, daje serce, którego nikt z ludzi jeszcze w prawdziwej miłości nie pokochał. On sam jednak przekonany o własnych uczuciach, których nie przenosi się na każdego człowieka z serca własnego, bo przecież nie można być niewyczerpalnym wodopojem dla wszystkich spragnionych tego świata. Od tego jest Pan w niebie.

Ja jedynie dla braci i sióstr w wierze mogę być pomocny, kiedy sami usychają jak suszki w doniczce. A dla spragnionych chleba i wody będę pomocny kiedykolwiek Bóg ich do mnie przyśle w przeróżny sposób, bo co dla mnie jest okruszkiem, dla biedaka może być bogactwem. " Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili", więc nie ze względu na siebie cokolwiek będę robił, lecz ze względu na tego, który mnie postawił na skale i posłał, aby móc nieść to, co dobre tym, którzy łakną. 

Ale Ty świecie nie śpisz i nadal chcesz mnie przygarnąć jako swojego. Wiem, że z utęsknieniem czekasz, aby powiedzieć o mnie "wrócił i znów jest razem z nami". Ja jednak uparcie będę odrzucał Twoje zwodnicze zaproszenia, bowiem może z ciała jestem słaby, lecz Duch we mnie gorący. Serce moje uparte było przez niemal dekadę, lecz jest teraz wolne od iluzji. Prawdą jest to, że nie jestem tym, kim chcieliby moi "przyjaciele", bo i tych prawdziwych nigdy nie miałem. Jako jedynego prawdziwego przyjaciela uznaję dziś tylko Króla mojego, dla którego piszę i przez którego płynie ze mnie słowo, które wyśpiewuję przez papier. Niech tak pozostanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz