wtorek, 4 czerwca 2013

Poranek poety

Cóż za piękny dzień, sennych marzeń moich cień! A choć deszczyk w okno stuka, to serduszko mocno puka, co by chciało rzec tak dobrze, bo wśród ludzi jest kochane. Nic na pastwę losu rzucić nie da, Pan w niebiosach, co tak kocha niewzruszenie. Bądź tak w świecie rosnąć kwiatem, ponad wiatrem być dziś ptakiem, a tą wodą pluskać w twarz, cóż dziś Ojcze włożysz w nas?

Za Twą ręką mówisz idź, poddaj siebie, po cóż ginąć, kiedy w morze przyszło płynąć? Więc radości okrzyk rzucę, cóż za szczęście dałeś mi. Nie ma smutków, ni goryczy, bo tak jesteś obok mnie. Nie ma płaczu, ni rocznicy, co by oblać miały mnie. Lecz tak patrzę w górę i słucham, nie chcę dziś przypominać strusia. Uczuciowy jestem i taki będę, niezależnie od tego co świat w głowę będzie chciał mi włożyć, to tylko Duch święty może wlać we mnie to, czego pragnę, a wytrącić to, co jest we mnie trujące. Chwała za to niech będą niebiosom, co chcą bym czasem chodził boso. Bym rozumiał co dla mnie ważne, co ma być na wierzchu, a nie na dnie.

Nie roztrząsam mąki sitkiem, nie odrzucam zadań chyłkiem, choć wyzwaniem jest mnie kochać, cóż to Panie dla twej wiedzy? Kiedy wszystko wiesz dziś o mnie, skoro wiesz, z czym się borykam, wiesz co rani moje serce, wiesz, że płaczę czasem we dnie. Ty mą duszę wzruszyć chcesz, przygotować moje życie. Bym tak pragnąć mógł jak kiedyś, lecz tak w pełni dzięki Tobie. Szukałem radości i Ty mi ją dałeś, szukałem kogoś kogo pokochać mogę i odbiłem się kilkukrotnie od szyby kobiecych spojrzeń, które były dla mnie złudne.

Aż wreszcie po nocach nie śpię, bo mnie zaskakujesz. Oka mi zmrużyć nie pozwala, ta co chce czytać w moim sercu. A nie wiem przez co, przez słów jakich użytych tak łatwo odczytać, co oczy moje mówią na tą okoliczność. Serce moje jest czerwone, ucho moje nastawione, oko moje dziś przetarte, podobieństwa dziś chcę przyjąć. To są małe szczególiki, co tak w kociej są naturze, co w miłości wypełnione, co w mych wierszach nakreślone, jak na duszy leżą kwiaty, co wypełnić mogą braki.

Ufam Panie Tobie jednak, że me życie tak kreujesz, zaskakujesz i budujesz. Nic nie dzieje się z przypadku, więc tak serce chce Ci wierzyć, że jego marzeń sennych garstkę spełnisz. Bo choć poeta wciąż poznaje przez słowa, a ręce są kawałek od niego, on chyba wie, że słów przypisanych dla niego w czasie rozmów jest miliony. Cieszy się więc z nich i czeka, wciąż ciesząc się z podobnych myśli, pragnień i uczuć tej, co chce czytać w jego sercu.

Ufam Panie, że Ty mnie w tym prowadzisz, bo cóż mi więcej trzeba niż Twego rozsądku i miłości, która wreszcie po latach może być taka, jak Ty ją stworzyłeś. Wlej więc światło, aby nie zatracić tego, co piękne, aby trwało nadal i budowało siebie wzajemnie w umiłowaniu dusz swoich bliskością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz