niedziela, 10 lutego 2013

W poszukiwaniu

Jestem stojącym przebranym za siebie człowiekiem. Ja to nie ja, nie ja to ja.  A co pod spodem? Czy coś skrytego w środku się czai? Co by smutki i żale rozbudziło? Co z tym zrobić, by było czysto, a po bokach nie było kałuży atramentu? Chlapie pióro, po klawiszach i nie chce przestać być niesforne, nieposłuszne, usłuchaj mnie piórko i zrzuć z siebie jarzmo niechęci do świata!

Stoję w śniegu, a serce moje płonie. Wyciągam swe ręce, dzięki Tobie Boże mam to, co posiadam, lecz nie będę się skupiał już nad tym czego nie miał i łzy nad tym ronił, ale jeśli wolą Twoją jest, żebym coś zdobył, to przezwyciężę wszystko, co złe i przebiję się przez mur zgorzknienia tego świata, aby oddać Tobie chwałę i oddać Ci pokłon. Boś mnie stworzył nie po to, aby płakać nad swoją niedoskonałością, ale po to, aby oddać innym siebie takim, jaki jestem, och dziękuję za Twoją dobroć!

Stoję wciąż w myślach na śniegu, a lepka biała masa topnieje. Stoję tak w środku i stapiam lód, bo serce moje płonie. Ogniem rozpalony do czerwoności chłonę wiatr, co zdmuchnąć mnie próbuje, a odświeża moje myśli. Dlatego już nie stoję na śniegu, ale na trawie zielonej, a wśród mnie kwiaty wielkie na pół świata i patrzę w ich kielichy, a wiatr przynosi mi ich zapach, który mnie otula niczym jutrzenka o poranku, na ganku domku wśród lasów i jezior. Pragnę miłości, która mnie uspokoi, pragnę dłoni splecionych, które mnie zaprowadzą do szczęścia, które Ty Boże pobłogosławisz swoim uśmiechem. Pragnę wzroku do nieba, który pokaże mi gwiazdę i powie, że to dla mnie ta jedna tylko z miłości i da szklaną kuleczkę i powie, że to tylko dla mnie.

Łaknie więc me serce kobiecości, jak spragniony kwiat, który spija resztki rosy, a ja wciąż wdycham jego wonności. Tylko zamknąć się coś nie może jego kielich, więc po jego liściach się wspinam i jestem w poszukiwaniu, tego, czego serce rozpalone wciąż szuka i czeka, ale doczekać się nie może. Ty jednak Boże wybrałeś już za mnie, a ja w poszukiwaniu Twojej woli oddaję to Tobie, byś mnie za rękę poprowadził i dał szczęście, bo wiem, że Tobie jedynemu mogę zaufać.

Zamykają się już kielichy kwiatów wielkich, a poeta odchodzi od nich machając im na pożegnanie. Łzy ma w oczach, ale wie, że znów spotka je i na nowo się nimi zachwyci. Lecz teraz położył się w hamaku i śni o czymś, co stanie się w jego życiu, co sprawi, że codziennie będzie oglądać te kwiaty, które go kochają, tak, jak on kocha je – całym sobą, po kraniec jego dni.

1 komentarz: