Do skrajności sprowadzony, nad przepaścią patrzę w dół i oczy me
ogromne na tą przestrzeń pode mną. Wielkie oczy coraz większe, ale
odwróciły wzrok od razu i patrzą z powrotem na ziemię na motyla, co po
niebie frunie i i odpływa. Po co więc poeto silić się na kontrowersje,
skoro harmonijne masz serce? Skoro w miłości chcesz się kąpać, ale
chcesz oddać jej ogromne ilości, bo w Bogu ufność swą oddałeś, że Cię
wyprowadzi z gąszczu dróg, bo już nieraz odwiódł od przepaści.
Więc na niebo swój wzrok już skłaniam, ale w pokorze przed Tobą Boże!
Jesteś moim królem, a ja sługą Twym pragnę zostać i oddać Ci chwałę, bo
Twój majestat jest nieskończenie wielki i piękny – szczero-złoty od
lśniącej Twej prawdy i miłości. Lecz jeszcze pragnie być wojownikiem
artysta, lecz jak ma unieść zbroję dobra i poznania, kiedy ramiona
słabe, a usta są zdrętwiałe? Więc otwórz usta artysty, skoro talentem
obdarzony przez Ciebie Boże, chcę wychwalać Cię i o Prawdzie Twej mówić
światu, choćbym miał zostać na drugi koniec przez Ciebie posłany, ja
będę ufał, że to lepiej dla mnie, bo Ty chcesz dla mnie, nie ja dla
Ciebie!
Dałeś nam piękny świat, w którym oczy poety chcą się zatopić,
przykryć zielenią i wyskoczyć w górę, w kwiatach o kielichach białych,
jak śnieg! Jeszcze potoki po lasach rozlałeś, jak wstęgi, drzewa
rozsiałeś, jak rosę ptakom dałeś ziarna, a ja na to patrzę i chcę Ciebie
Boże, bo dałeś nam piękności, których nie chcę zatracić w sercu swoim.
Jesteś dawcą radości i opiekunem moim, jesteś moim nauczycielem, Ojcem
moich przeżyć i doznań duchowej więzi między nami! Jestem szczęśliwy, od
momentu, kiedy mogę nazywać się Twoim dzieckiem, ufam Ci, że dasz mi
tego, czego dusza ma pragnie, a co będzie dla mnie dobre.
A Tylko Ty wiesz najlepiej, czego mi potrzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz