wtorek, 7 maja 2013

Maju kochany dałeś mi wytchnienie

Bez Boga nie istnieję. Nie ma mnie poety, jeżeli Pan nie istniałby w moim sercu. Ja nie mogę pisać, bez Bożego natchnienia. Są dni kiedy patrzę w niebo i zastanawiam się skąd to wszystko, po co i dlaczego i wiem, że dla nas ludzi, dla nas to wszystko. Nieważne stają się powody, które płacz wywołują, kiedy z błogosławieństwa wynika pokój mej duszy. A Tobie człowieku, dokąd zmierzać przyszło? Czy jeśli masz choć jedno błogosławieństwo, to czy korzystasz z niego, czy je dostrzegasz choć w ogóle?

Tak się zastanawiam, gdzie moje to moje, czy moje już nie jest? Co powiem, przez światło, czy jest tylko wyrazem ust moich, czy już czymś więcej? Gdzie rozgraniczenie między pragnieniem z własnej duszy, która Duchem jeszcze nie jest przykryta? Zatracić granicę, wymazać, czy poza nią być, aby wszystko co z serca było w Bogu? Jak mam czynić Pasterzu z groszem mojego osobistego wyrazu, kiedy umarło i pogrzebane zostało na wieki, a szturcha mnie w bok?

Jak łatwo zostanie człowiek zwiedzony, jeśli wmawia sobie coś, czego nie ma nigdzie, nawet na płatkach kwiatów. Niezrealizowane marzenia, gniotę jak papier, bo nie są priorytetem w realizacji mojego życia. Nie pokrywają się z celem głównym, więc je wyrzucam z serca dziś tak po dni kolejne, żeby do serca nie miały dostępu. Serce moje ma być czyste, dla kogoś służące, nie dla samego siebie, bo samo siebie nie uszczęśliwi, wykorzystywać nikogo nie chcę, nie ranię, jeśli sam nie stawiam się wyżej.

Pycho nienawidzę ciebie, zrzucam cię w przepaść i tam zostań. Zatracenie, twoje miejsce jest pomiędzy rozpustnikami. Nieczystości nie dopuszczam cię do moich dłoni, a choć próbujesz w snach się przebić do mej świadomości, jesteś martwa, odbijam Cię tarczą wiary, która zakryła mnie przed starą naturą.

Bliskości serca ciepłego pragnieniem jesteś duszy mojej, lecz nie chcę abyś zaspokajała moje pragnienia, lecz chcę abyś to przez moje ręce była dawana komuś kogo, przez Bożą łaskę będę mógł poślubić. Upajać chcę się służbą. Upajać chcę się dawaniem uśmiechu, rozpromienionego Bożym słowem płynącym strumieniem  z duszy mojej, wytrenowanej na Boże posłannictwo.

Panie, niech moje tak, będzie Twoim tak, niech moje nie, będzie Twoim nie, niech droga moja będzie według Ciebie odpowiednia, bo ja sam nie chcę nic wybierać, bez Twojego wyboru dla mnie. Chcę dać swoją miłość, lecz pierw znajdę Twoje Słowo, bo moim pragnieniem dnia każdego najbliższego jest naśladować Ciebie w moim poczynaniu.


1 komentarz:

  1. ostatni akapit podoba mi się chyba najbardziej.
    pomimo tego, że piszesz o radości, widzę Cię i jesteś smutny. czy to co w sercu maluje się na Twojej twarzy?

    OdpowiedzUsuń